poniedziałek, 26 listopada 2012

U zlateho tygra

 


Nie wie skąd bardziej znany jest mi Złoty Tygrys. Czy z powodu tego, że była to ulubiona piwiarnia Hrabala, czy też bardziej z opowieści moich kolegów, którzy co i raz snuli opowieści o najlepszym tatarze świata. U zlateho tygra serwowany jest ze smażonym chlebem, do którego załączone są ząbki czosnku. Należy nimi potraktować chleb, a następnie nałożyć tatara. Zawsze jak się widzimy, pytają czy tam dotarłam. No więc kochani, w końcu..

Podobno żeby tam wejść, trzeba minimim dwa tygodnie wcześniej zarezerwować stolik. Nam udało się od razu w pewne wtorkowe przedpołudnie. I tak miałyśmy szczęście, bo jeszcze kilkanaście lat temu nie miałybyśmy wstępu. U zlateho tygra zarezerwowane było bowiem tylko dla mężczyzn. Rzeczony wcześniej Bohumil mial w niej swój stolik, gdzie dosiąść się można było tylko za jego przyzwoleniem.

Atmosfera jest duszna. Przenośnie i dosłownie. To takie miejsce, w którym chce mi się zapalić papierosa. Ludzie siedzą ciasno obok siebie. Siadamy i od razu dostajemy piwo. Nikt nie pyta o to czy nalać następne. Z kąta obserwuję prawdziwych Czechów, którzy na stojąco spożywają trunki przy kontuarze. Ludzie przy stołach to turyści. Nie być U zlateho tygra to tak jakby nie pójść na Most Karola.

Tym razem tatara nie spróbowałam. Ale jesteśmy umówione na jutro ;)